Prawo aborcyjne

Rankiem w sobotę 26 maja mój tato uśmiechnął się do mnie. 
Oficjalny wynik referendum nie został jeszcze ogłoszony, ale było już jasne, że Irlandia głosowała za uchyleniem ósmej poprawki - i dla mojego taty było jasne, jak wiele to dla mnie znaczy. Dumnie gburowata feministka i akademicka rekrutacja, spędziłam dwa lata na rozmowach z irlandzkimi kobietami, które podróżowały po aborcje(tabletki poronne) i napisałem pracę magisterską na temat ich doświadczeń. W ubiegłym roku otrzymałem fundusze na rozszerzenie tego tematu na doktorat z tematu "Gender and Citizenship".
Moje półki pełne są książek o aborcji, feminizmie i wygnaniu, a próba ich intelektualnego studiowania często była wyczerpująca emocjonalnie, wiedząc, że w Irlandii to nie jest teoria, to nie jest historia, te okrucieństwa są zadawane kobietom każdego dnia. Ale teraz to się skończyło. Widocznie. "Musisz być zachwycony!" Powiedział mój tata. "Musisz umierać, aby wyjść i świętować teraz, gdy świat czuje się trochę swobodniej. Musisz czuć się fantastycznie. " Czy muszę?

 Rozumiałem, co miał na myśli, tak jak zrozumiałem tysiące kobiet i aktywistów, którzy wczoraj radośnie świętowali. To koniec ciężkiej walki, o którą walczyło wielu aktywistów od dosłownie kilkudziesięciu lat. Ale nie czuję się fantastycznie. Nie czuję się radosna. I rozmawiając z kobietami przez weekend, wiem, że nie jestem sam. Tak, nasz kraj w końcu uznał nasze człowieczeństwo, uznał nasze prawo do autonomii cielesnej, przyznał, że jesteśmy czymś więcej niż łona i naczynia. Ale szczerze mówiąc, to niski próg. I jest późno. I nie usuwa szkód, które już zostały zadane, nie cofa historii okrucieństwa i ucisku tego kraju. Więc poczułem ulgę, ale daleko od radości. Moja przygnębiona reakcja sprawiła, że ​​niektórzy ludzie poczuli się niekomfortowo, ponieważ utożsamiali mój brak radości z brakiem wdzięczności za pracę, która doprowadziła do uchylenia ósmej poprawki lub że byłem krytyczny wobec ich celebracji. To nie jest prawda..

Jestem głęboko wdzięczny i uważam, że każdy, kto chciał świętować w sobotę, zasługiwał na to.

Ale inną prawdą jest to, że Irlandki przeszły dziesięciolecia traumy z powodu przepisów antyaborcyjnych, a teraz musimy to przetworzyć. Kolejna prawda jest taka, że emocje są skomplikowane i wieloaspektowe, mogą się zmieniać i współistnieć. Gniew, smutek i drętwienie mogą współistnieć z ulgą i wdzięcznością, a doświadczanie jednego nie neguje drugiego.

Ale w ten weekend nie było na to zbyt wiele miejsca. Niektórzy antydecydanci publicznie krytykowali Repealers za świętowanie, utożsamiając radość z brakiem świadomości powagi problemu - jak gdyby ktoś lepiej rozumiał powagę praw reprodukcyjnych niż kobiety.
A w mniejszych, bardziej osobistych interakcjach, niektóre kobiety z prawem do wyboru były pod presją ze strony mężczyzn i ich pro-doborowych rówieśników, by wyrazić tylko radość i 
wdzięczność.
Byłem wielokrotnie pytany "Dlaczego nie jesteś szczęśliwszy?" - nie jako pytanie, ale żądanie retoryczne, podobnie jak inne kobiety, które skontaktowały się ze mną przez Internet. Kiedy znajomy zapytał, jak się czuję, nie odpowiedziałem nawet, zanim spojrzeli na moje wahanie, mówiąc: "Och, zamknij się, Roe, świetnie, ciesz się."

Inna osoba zareagowała podobnie, gdy nie udało mi się uśmiechnąć podczas rozmowy o wynikach, komentując "Och, zamknij swoją twarz". Ta instrukcja nie sprawiła, że poczułem się lepiej, po prostu daj mi znać, która reakcja była do zaakceptowania, a która nie była.
W sobotni wieczór, kiedy przyznałem się do niektórych kobiet z pro-wyboru, że nie odczuwałem szczęścia, które emanowały, przyznawały mi, że tak naprawdę też tego nie czują, ale czuły, że muszą występować, aby wspierać ducha w ciągu dnia, aby uniknąć sprowadzania innych osób lub sprawić, by ktokolwiek czuł się niekomfortowo. 
Niektóre z tych nacisków na spełnianie jednoznacznego szczęścia były zewnętrzne, ponieważ komentarze takie jak "Przeżyj to" były skierowane do kobiet, które wyrażały sprzeczne emocje. Część z nich była niewątpliwie wewnętrzna, ponieważ kobiety uciszyły swój szczątkowy gniew, smutek lub zwykłe wyczerpanie, aby nie sprawiać innym przykrości. Jest to rodzaj opieki emocjonalnej, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Nie obwiniam nikogo za świętowanie i sądzę, że uspokojenie niektórych ludzi było nieumyślne. Ale jest to odpowiedni czas, aby szanować, doceniać i słuchać szeregu doświadczeń kobiet i być świadomym nacisków, które często czujemy, aby uciszyć samych siebie, aby inni czuli się komfortowo.
 Kiedy napisałem na Twitterze, że nie czułem się wspaniale po wynikach referendum i powiedziałem, że uważam, że to jest w porządku, jeśli inne kobiety z pro-wyborem również nie, kilka kobiet odpowiedziało "Dziękuję" - mały znak, że wiele osób czekało na pozwolenie wyrazić siebie. Do tego momentu wydawało się, że odczuwają, że robienie czegokolwiek innego niż dostosowanie się do jednowymiarowej narracji doświadczenia nie było akceptowalne społecznie. Ich wstęp przypomniał mi temat, który wyłonił się podczas moich badań nad aborcją: popyt na kobiety, aby wyrazić tylko jedną emocję. Kobiety, z którymi przeprowadziłem aborcję farmakologiczną, odczuwały silną presję, by dostosować się do akceptowanych społecznie skryptów emocjonalnych, które są nieustannie egzekwowane zarówno w dyskursie osobistym, jak i publicznym. dyskurs, który był nieustannie powtarzany w tym roku.
 Przed aborcją-biorąc leki poronne decyzja musiała być trudna. Po aborcji przyjęto winę lub żal. Te emocje nie były dokładne dla ich doświadczenia i rzeczywiście nie są dokładne dla większości doświadczeń dorosłych z czegokolwiek. Większość doświadczeń to mieszanka różnych emocji, a jednak często domyślnie i wyraźnie domagamy się, aby kobiety czuły tylko jedną rzecz, aby stworzyć prostą narrację, aby wszyscy czuli się dobrze.
Dobre kobiety muszą czuć się winne w sprawie aborcji. Dobre feministki nigdy nie mogą żałować. Dobre Repealers muszą być teraz tak szczęśliwi. Co powiesz na to, że przestajemy mówić kobietom, co muszą czuć, a zamiast tego słuchać?
 Oprócz zaprzeczania złożoności realiów emocjonalnych kobiet, reprezentacja tylko dumy i radości po referendum wskazuje na pragnienie oddalenia się od naszej przerażającej historii oraz na ciągłe leżące u podstaw problemy społeczne, które trwały tak długo w odmowie autonomii kobiet. podstawowa mizoginia. "Misogyny", nawiasem mówiąc, było słowem podejrzanie nieobecnym w debatach, właśnie dlatego, że sprawia, że ​​ludzie czują się nieswojo. Musieliśmy też być cicho. Ale mizoginia była istotą tej debaty nad tym, czy kraj chciał dać kobietom prawo do kontrolowania tego, co dzieje się z ich ciałem, tak jak mizoginia była w samym sercu historycznych trawieńców, takich jak pranie Magdaleny, domy matki i dziecka, symfysiotomia , prawa antykoncepcji; i dominujące współczesne problemy, takie jak szyjka macicy, seksualna przemoc, dyskryminacja ze względu na płeć, zróżnicowanie wynagrodzenia ze względu na płeć i kultura gwałtu.
 Walka z kulturą gwałtu może dostarczyć nam użytecznej paraleli, jak przejść dalej od wyników referendum i dlaczego nie powinniśmy oczekiwać, że wszystkie kobiety czują się teraz uradowane.

 

Komentarze